Daniel Radcliffe twierdzi, że każdy aktor, który wcieliłby się w postać Harry'ego Pottera, zdobyłby sławę i uznanie. Skromny 21-latek przekonuje, że nie jest "nikim wyjątkowym", a uwielbienie dla jego osoby wynika tylko i wyłącznie z roli, jaką grał przez ostatnie 10 lat.
- "Harry Potter" stał się globalnym fenomenem, gdy miałem zaledwie 7 lat, czyli jeszcze zanim zaangażowałem się w wersję kinową - opowiada Radcliffe. - Podobnie było ze "Zmierzchem". Rozmawiałem z reżyserką pierwszego filmu z tej serii. Opowiedziała, że zanim rozpoczęła pracę na planie, poszła na wieczór literacki autorki "Zmierzchu", Stephenie Meyer. Za każdym razem, gdy z ust Stephenie padało nazwisko "Edward Cullen", publiczność dosłownie szalała. Jestem przekonany, że podobna sytuacja miałaby miejsce podczas wieczoru literackiego J.K. Rowling. Ktokolwiek zagrałby Harry'ego Pottera zamiast mnie, stałby się sławny i uwielbiany. Znam siebie i wiem, że nie jestem nikim wyjątkowym, więc cały ten szum wokół mojej osoby to wyłącznie zasługa Harry'ego.
Od 15 lipca polscy widzowie będą mogli podziwiać Daniela Radcliffe'a w filmie "Harry Potter i insygnia śmierci: Część 2".